Wielu przedsiębiorców, którzy skorzystali z ulg w należnościach do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, będzie pozbawionych zasiłku dla bezrobotnych
Od blisko dwóch lat obowiązuje ulga na start, która zwalnia z płacenia składek na obowiązkowe ubezpieczenia społeczne osoby rozpoczynające działalność gospodarczą. Flagowy pomysł rządu miał zachęcić do jej legalizowania tych, którzy nie robili tego ze względu na wysokie należności do ZUS (patrz infografika). Według rządowych szacunków z ulgi miało korzystać ok. 200 tys. przedsiębiorców rocznie. Prowadzenie biznesu miały też ułatwić dwuletnie preferencje w opłacaniu składek (dla nowych firm) oraz mały ZUS (przekształcony od lutego 2020 r. w mały ZUS plus). Oba te rozwiązania przewidują obniżenie należności do organu rentowego. Według założeń uprawnionych do tej drugiej ulgi miało być blisko 320 tys. przedsiębiorców.
Coś za coś
Problem w tym, że te rozwiązania nie tylko dają korzyści w postaci niższych składek, lecz także mają poważne – niestety negatywne – konsekwencje.
– Wielu osobom się wydaje, że opłacanie składek na jakiekolwiek ubezpieczenie to strata pieniędzy. Doceniamy je dopiero wówczas, gdy w następstwie określonych zdarzeń losowych chcemy skorzystać z gwarantowanej ochrony – wskazuje dr Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Szczególnie wyraźnie widać to w obecnej sytuacji spowodowanej epidemią koronawirusa, gdy przedsiębiorcy potrzebują zasiłków za okres kwarantanny i zamknięcia szkół, a ich najbliżsi w skrajnych wypadkach renty rodzinnej.
– Wskutek ulg wprowadzanych w ostatnich latach nie tylko będą zawiedzeni wysokością wypłat, ale często po prostu nie dostaną żadnych świadczeń – wskazuje ekspert.
Poważne konsekwencje
Może być tak np. w przypadku zasiłku dla bezrobotnych.
– Chociaż nie jest to świadczenie z ubezpieczenia, jest z nim ściśle powiązane, co dla wielu przedsiębiorców zmuszonych do zamknięcia biznesu nie jest dobrą wiadomością – wyjaśnia dr Tomasz Lasocki.
Żeby dostać zasiłek dla bezrobotnych, należy bowiem opłacać składki na ubezpieczenia społeczne od kwoty nie niższej niż aktualne minimalne wynagrodzenie (w 2020 r. jest to 2,6 tys. zł brutto) przez co najmniej 365 dni w ciągu ostatnich 18 miesięcy przed zarejestrowaniem się w urzędzie pracy. Problem z jego otrzymaniem będą więc miały osoby, które firmę prowadzą np. od roku i na początku korzystały przez sześć miesięcy z ulgi na start, a potem zdecydowały się na preferencyjny ZUS, a także te, które wybrały tzw. mały ZUS (obecnie mały ZUS plus).
– Przy uldze na start składki nie są bowiem w ogóle odprowadzane (oprócz zdrowotnej), z kolei przy preferencyjnym ZUS opłaca się je od kwoty niższej niż minimalne wynagrodzenie (od 30 proc. minimalnego wynagrodzenia przez 24 miesiące) – tłumaczy dr Lasocki.
Podobnie wygląda sytuacja przedsiębiorców korzystających z małego ZUS, którzy opłacają składki od podstawy wymiaru niższej od minimalnego wynagrodzenia.
– W najgorszej sytuacji są osoby mające jednego kontrahenta, który z powodu pandemii tnie koszty swojej działalności i rezygnuje z ich usług – zauważa ekspert.
Na ten problem zwraca też uwagę Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich. Wskazuje jednak, że takim przedsiębiorcom przysługuje np. świadczenie postojowe.
– Może ono zostać jednak wypłacone nie więcej niż trzy razy. W przypadku dłuższego przestoju lub konieczności zamknięcia działalności ograniczenie dostępu do świadczeń bez wątpienia będzie dotkliwie odczuwalne. Niestety, jest to nieodłączna konsekwencja dobrowolnej decyzji o skorzystaniu z ulgi – podkreśla ekspert.
Znany problem
Doktor Lasocki wskazuje, że choć od dawna zwracano uwagę na potencjalnie niebezpieczne skutki wymienionych ulg, ustawodawca nie zaoferował przedsiębiorcom rozwiązań, które nie wiązałyby się z utratą ochrony ubezpieczeniowej. – I teraz te osoby za to płacą – podkreśla.
Dlatego jego zdaniem należałoby poważnie rozważyć udzielenie im dodatkowej ochrony.
Arkadiusz Pączka z Pracodawców RP deklaruje, że jego organizacja jako strona przedsiębiorców w ramach Rady Dialogu Społecznego pracuje nad zmianami, które pozwoliłyby na objęcie takich przedsiębiorców pomocą, na jaką mogą liczyć firmy, które nie korzystają z ulg i preferencji.
Pomysł na to, jak system ulg powinien wyglądać w przyszłości, ma Łukasz Kozłowski.
– Mamy bardzo rozbudowany system ulg i preferencji. W jego miejsce należałoby wprowadzić powszechny system opłacania składek proporcjonalnie do dochodu, który zawsze byłby adekwatny do możliwości finansowych przedsiębiorcy. Dzięki temu szersze grono prowadzących działalność gospodarczą nabywałoby prawo do takich świadczeń jak np. zasiłek dla bezrobotnych – postuluje.
Doktor Tomasz Lasocki wskazuje, że w przyszłości ulgi mogłyby być konstruowane nie tylko opierając się na podstawie wymiaru składki, lecz przede wszystkim na modyfikacji stopy składek.
– Można np. obniżyć wysokość stopy składki chorobowej, wypadkowej, zdrowotnej i na Fundusz Pracy do 0,1 proc., co oznaczałoby oszczędność ponad 800 zł. Gdyby i tego było mało, można subsydiować składkę emerytalną, jeszcze bardziej obniżając koszty początkujących przedsiębiorców. Byłyby to rzeczywiste ulgi, bo nie uszczuplałyby ochrony ubezpieczeniowej – tłumaczy.
Zwraca jednocześnie uwagę, że te działania są jednak wtórne wobec konieczności dokonania rzeczywistej reformy rynku pracy.
– Zanim państwo wprowadzi nowe ulgi i preferencje, powinno najpierw odróżnić osoby pracujące faktycznie na własny rachunek od tych, które są nimi tylko na papierze – podkreśla.
Autor: Paulina Szewiola
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna