Logo OZZPT poprawione
Motto:
Twój problem - Naszym problemem
Pamietaj! Razem możemy więcej

Pamiętamy – Dziś mija 75 rocznica katastrofy kolejowej w Barwałdzie Średnim


Obelisk katastrofa kolejowa

Katastrofa kolejowa w Barwałdzie Średnim, koło Wadowic, która wydarzył się 24 listopada 1944 r., była największą tragedią w historii polskich kolei. W wyniku zderzenia zginęło około 130 osób, a ponad 100 zostało rannych. Dziś o tej katastrofie pamiętają tylko okoliczni mieszkańcy.

 

Gdyby do katastrofy w Barwałdzie Średnim doszło podczas pokoju, byłoby o niej głośno na całym świecie. Trwała jednak wojna i o największej tragedii w historii polskich kolei niewiele osób dziś pamięta. 

Pechowego dnia, z powodu wysadzenia mostu kolejowego pomiędzy Kalwarią a Skawiną, na objazd tą trasą został wysłany pociąg pospieszny relacji Zakopane – Kraków Główny. Po godzinie 14. znalazł się na stacji w Kalwarii. 18 kilometrów dalej przez dworzec w Wadowicach przetaczał się wojskowy pociąg towarowy, jadący na wschód. Oba pociągi posiadały kategorię „A”, co oznaczało, że nie muszą się nigdzie po drodze zatrzymywać.

Dyżurny ruchu z Wadowic powiadomił swojego odpowiednika w Kalwarii Lanckoronie o przejeździe pociągu towarowego. Ten przyjął informację, ale nie wpisał jej do książki meldunkowej. Wyszedł z dyżurki, gdzie zastąpił go niemiecki zawiadowca stacji. Ten, widząc pociąg pospieszny z kategorią „A”, zajrzał do książki meldunkowej i nie widząc żadnej adnotacji, odprawił go. Wprost pod nadjeżdżający wojskowy transport.

Dr hab. prof. nadzw. Andrzej Nowakowski pisał w książce „Tragedia barwałdzka, 24 listopada 1944: relacje naocznych świadków”:

„Kiedy pociąg pasażerski opuścił stację w Kalwarii Zebrzydowskiej (…), wrócił dyżurny ruchu i przypomniał sobie o rozkazie jazdy bez postoju między Wadowicami i Kalwarią wydanym dla niemieckiego pociągu. Uświadomił sobie niebezpieczeństwo czołowego zderzenia obu pociągów. Natychmiast zatelefonował do dyżurnych ruchu w Kleczy Górnej (…) i w Kalwarii Zebrzydowskiej (…) o zatrzymanie obu pociągów.

W chwili rozmowy telefonicznej niemiecki pociąg już minął stację w Kleczy Górnej. Wiadomość ta dotarła w porę do dyżurnego ruchu w Kalwarii Zebrzydowskiej. Ponieważ w tej stacji nie było wówczas semaforów wyjazdowych, toteż dyżurny ruchu ostrzegał załogę pociągu pospiesznego przy pomocy okrzyków: Halt – Stój! oraz machania czerwoną chorągiewką (…), lecz najprawdopodobniej maszynista i kierownik pociągu pasażerskiego, mając rozkaz „A”, zlekceważyli te ostrzeżenia'”

Kolejarze w Kalwarii musieli szybko znaleźć jakieś rozwiązanie, które uchroniłoby oba składy od nieuchronnego zderzenia. Na stacji stał niewielki parowóz przetokowy. Postanowiono go wysłać w pogoń za pociągiem pospiesznym. To nie mogło się udać. I się nie udało.

Prof. Nowakowski pisał dalej:

„Odległość między pociągiem a goniącym parowozem nie zmniejszała się, wynosząc w miejscu wypadku około 500 m. (…) Tragedia była już nieuchronna.

Czołowe zderzenie obu pociągów nastąpiło w odległości około 300 m w kierunku wschodnim od obecnego przystanku Barwałd Średni, przy wyjeździe z wąwozu, w pobliżu przejazdu kolejowego. (…) Pociąg towarowy ze sprzętem wojskowym dla Wehrmachtu (…) jechał z niezbyt dużą prędkością, wyjeżdżając z wąwozu pod Filkówką. Na ten pociąg wpadł nadjeżdżający z dużą prędkością (prawdopodobnie 60-70 km/godz.) pociąg pasażerski, który wyłonił się z zakrętu w miejscu znacznego spadku linii kolejowej”.

Obelisk katastrofa kolejowa
fot. Obelisk upamiętniający pamięć ofiar katastrofy kolejowej w Barwałdzie Średnim / Źródło: Wikipedia

Z powodu licznych zakrętów i wzniesień maszyniści nie widzieli się do ostatniej chwili. Siła uderzenia była potężna. Tak, że stare, pamiętające jeszcze czasy cesarza Franciszka Józefa, drewniane wagony pasażerskie wręcz rozpadły się na drzazgi. Prowadzenie akcji ratunkowej było bardzo utrudnione ze względu na miejsce katastrofy, brak karetek i lekarzy. Ale przede wszystkim przez liczbę ofiar.

Pociąg pasażerski był przepełniony. Wagony nie dawały żadnej ochrony. Według prof. Nowakowskiego w chwili zderzenia, lub tuż po nim śmierć poniosło 134 pasażerów. Wielu z nich umarło nie doczekawszy się żadnej pomocy. Około 100 osób zostało poważniej rannych, drugie tyle lżej. Oni przeżyli głównie dzięki pomocy okolicznych mieszkańców, którzy zabrali część rannych do domów, a tych, których nie można było wydostać, przykryli słomą, ratując przed wyziębieniem. Ranni zostali przewiezieni do szpitala miejskiego w Wadowicach i niemieckiego szpitala polowego w Andrychowie.

Jeszcze tego samego dnia dyżurny ruchu z Kalwarii Lanckorony został postawiony przed sądem. Został uznany winnym spowodowania wypadku i skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. Wyrok wykonano następnego dnia w obozie Auschwitz-Birkenau.

Obelisk katastrofa kolejowa
fot. Tablica na monumencie. Źródło: Wikipedia

Katastrofa w Barwałdzie Średnim jest największą w historii polskich kolei. Następna była znacznie mniej tragiczna. Pod Otłoczynem w 1980 roku zginęło 67 osób. Przez lata tragedia była zapomniana. Dziś przypomina o niej obelisk postawiony w 2004 roku, w 60. rocznicę zderzenia pociągów.

Artykuł powstał w oparciu o materiał Piotra Zagórskiego „Katastrofa w Barwałdzie Średnim. Setki ofiar nieuwagi” Całość materiału znajdziesz tutaj.

Opracowanie: Sławomir Szopiński

 

 

 

 

Udostępnij ten post

Zapisz się do naszego newslettera

Polecamy ten portal

poradnik związkowca

Polecamy hosting

Archiwum

ikona

Nasze Motto:

Twój problem, Naszym problemem!
Dołącz do Nas, razem możemy więcej!
OZZPT Twoim Związkiem!

Polecamy ten portal

Szukasz sprawdzonego hostingu

Jak załażyć związek zawodowy